sobota, 20 sierpnia 2011

Moja dorastająca...

Jeden dzień, nasz wspólny. Niewiele by zaobserwować tak bardzo już rozwiniętą komunikację. Julka woła mamo i dodaje piii (co znaczy śpi), kiedy chce pokazać, że jest śpiąca albo zwyczajnie mnie nabiera. Wykazuje dużo troski o misia, z którym koniecznie chce znaleźć się  w wózku dla lalek, kombinuje więc dogodne ułożenie by zmieścili się tam oboje. Kiedy zrobi bam czy stanie Jej się ała, natychmiast dodaje boli pokazując miejsce stłuczenia...Gdy ktoś szybko i nagle wbiega do nas po schodach, Julka przejęta ucieka na łóżko, krzycząc boi. Lubi sprawdzać naszą obecność, wymieniając każdego obecnego w danym momencie członka rodziny po kolei...mamooo? - słucham pytam, tatooo?, babciaaa?...kiedy występują babcie dwie, wołania są rzecz jasna podwójne :). Dziś Julka zauważyła także, że gdy świeci słońce, pozostawia na podłożu swój cień...krążyła więc po tarasie, poruszając się głównie tyłem, tak jakby wymyśliła jakiś super przebiegły sposób na jego złapanie... Obserwowanie tych wszystkich nowości, zmian...make my day!








piątek, 19 sierpnia 2011

Zmiany

Jula powoli zaczyna doceniać lekturę...te twarde sztuki co przetrwały Jej wcześniejsze poczynania, okazują się być teraz bardzo ciekawe i WOOOOW :)






piątek, 29 lipca 2011

Odwiedziny

Po całym dniu i nocy nie widzenia się, uwielbiam odwiedziny w pracy! I pozwalam wtedy nadmiernie eksploatować swoją klawiaturę, a co! Czego nie robi się dla dziecięcego uśmiechu?


czwartek, 28 lipca 2011

Baje

Dziś krótki wpis zdjęciowy, gdzie mimo Julki na pierwszym planie, główną rolę odgrywa Mysi Detektyw w tle. Bezapelacyjny ulubieniec wśród bajek. Jula docenia starego, poczciwego Walt'a i nikt inny tak magicznie nie hipnotyzuje Jej uwagi.





środa, 27 lipca 2011

Lubię efekt pandy

nie, nie ten na oczach, na skutek niedokończonego demakijażu, a ten poranny, ten Julkowy. Wstaję wcześnie rano, naprawdę wcześnie, cały dom jeszcze śpi. Dopiero pod koniec mojego szykowania do pracy budzi się Skrzat pojękując cichutko. Wchodzę do pokoju a oczom mym ukazuje się obraz nie do końca dobudzonego, strasznego rozczochrańca. Czym charakteryzuje się ten rozczochraniec? Rankami zwyczajnie myśli, że jest Pandą, zawiesza się na mnie, gdy ja jedną nogą jestem już prawie poza domem, i wisi. Wtulona we mnie dobudza się wpatrując w widok za oknem...i co? I najchętniej zostawałabym wtedy w domu, by efekt pandy był nieco dłuższy... 


wtorek, 26 lipca 2011

Czasem się restauracjujemy...

...i nie jest łatwo :). Udaliśmy się wczoraj celem urozmaicenia popołudniowego czasu do niedalekiej, nowo otwartej restauracji. Po wstępnym i podstawowym pytaniu czy posiadają krzesełka dziecięce i pozytywnej odpowiedzi wybraliśmy stolik. Proszę - łatwo, gładko i przyjemnie. Na krótko - Julce bowiem co kilka minut trzeba dostarczać nowych wrażeń by zechciała siedzieć przy wspólnym, rodzinnym stole. Kelner ze swojej strony robił wszystko, podbiegając co czas jakiś z nowymi gadżetami, ale tak naprawdę dopiero pizza była w stanie zainteresować Ją na dłuższą chwilę. Solidny kawałek hawajskiej, w którego wgryzła się odwrotnie - wierzch pizzy kukał więc na Julkowe kolana, tymczasem spód dumnie zerkał ku górze. Nie obyło się bez tutuś oczywiście, a tutuś to cokolwiek w butelce, kartoniku lub kubeczku, mało istotne czy to woda, herbatka czy soczek. Konsumpcja jednak kiedyś się kończy i najlepiej jak wtedy rodzice także są po posiłku, sprzyja to wówczas szybkiej reakcji na dziecięce potrzeby. A jakie są potrzeby dziecka po obiado-kolacji? Huźdu-hiba, huźdu-hiba...na ogródkowych bujaczach. I historia o pewnym aktywnym stworzeniu zatacza koło...